Historia Jarnołtowa

Na wschód od doliny nadwiślańskiej w jej dolnym biegu znajduje się wyżyna, w centrum której położona jest malownicza miejscowość o nazwie Jarnołtowo, otoczona przepięknymi lasami bukowymi i dębowymi. Wzniesienie to ze wschodu ograniczone jest rzeką Pasłęka i na południe sięga za Ostródę i Iławę aż do Nidzicy. Ten pagórkowaty obszar powstał w wyniku działań bardzo silnego lodowca bałtyckiego z kierunku północnego, który transportował ze sobą potężne masy ziemi, skał i żwiru (Moreny czołowe). Najwyższym wzniesieniem w tej polodowcowej krainie jest 312 m n.p.m. na południe od Ostródy położone wzgórze KERNSDORF (Dylewska Góra). Pasmo to położona pomiędzy Iławą, Ostródą ,Morągiem i Pasłękiem nazywana jest Pojezierzem Iławskim, a Niemcy nazywali ją „Das Oberland”. Jarnołtowo leży na wysokości 120 m n.p.m.

W porównaniu do mazurskich terenów, gdzie rosną głównie monotonne lasy świerkowe i sosnowe, wypełniona jest ta kraina przyjemniejszymi i przepuszczającymi światło słoneczne lasami bukowymi i dębowymi. Na tym terenie spotkać można pojedyncze dęby w wieku 500-600 lat, np. Dąb Jagiełły w Jarnołtowie.

Kraina ta była o wiele wcześniej zamieszkana i gęściej zaludniona niż Mazury. Prahistoria tych terenów leży w ciemności. Przed i na początku naszej ery ziemie te zamieszkiwane były przez plemiona należące do ludów bałtyckich. Z biegiem czasu zaczęła się dzielić Wspólnota Bałtycka na narody i plemiona takie jak Litwini, Łotwiacy, Kurowie, Pomezanii i Prusowie, którzy byli największą grupą etniczną zamieszkującą późniejsze Prusy. Teren, na którym później założono na prawach chełmskich Jarnołtowo, (pierwsza nazwa brzmiała: Arnolidisdorf, później Arnsdorf) znajdował się na terytorium plemiennym pogańskich Pomezanów. Kronikarze greccy, rzymscy, anglosascy a także polscy pisali o plemionach Brusów, Pomesów i Prutenów. Już w tamtych czasach poprzez wędrówki ludów, nie tylko ze względów klimatycznych, ale i dla zasiedlania dalej położonych obszarów napotykały tubylcze plemiona w kierunku zachodnim na germańskie plemiona np. Vandali, którzy zasiedlili dolinę nadwiślańską przez jakiś czas do około roku 200 nowej ery. W tym czasie, w okresie wielkich wędrówek ludów przemieściły się te germańskie plemiona daleko na południe i zachód i tak doszło do rozszerzenia Pomezanii na zachód aż do Wisły. Nie wiadomo, czy przyczyną opuszczenia tych terenów przez Vandali były może wojny międzyplemienna, które w owych czasach bywały na porządku dziennym. Prusowie i Pomezanii nie posiadali pisma. Język ten jest tylko znany z nazw miejscowości i z nazwisk, które przetrwały do XX wieku. Dopiero po opanowaniu tych terenów przez Zakon Krzyżacki zajęto się językiem pruskim i przetłumaczono w czasach księcia Albrechta katechizm z języka niemieckiego na język pruski w celu chrześcijanizacji. Istniejący słownik, tzw. „Elbląski vokabular” zawiera wykaz 800 słów pruskich z niemieckim tłumaczeniem. Jak widać Prusacy nie dali się przez długie lata i wieki zgermanizować. Zakonnicy pisali o nich tak: „Pruski naród to naród chłopów i myśliwych wielbiący swoich bożków. Perkunos’a, Potrimpos’a i Pikollos’a, bardzo pracowity, spokojny i nad wymiar gościnny, ale wie dobrze jak bronić własnej skóry”. Z historii wiadomo, że polski książę, potem król Bolesław Chrobry poczynił pierwsze próby chrześcijanizacji Prus, jak i również próby zdobycia tego kraju, który potrafił się skutecznie obronić. Obydwaj, wysłani przez Chrobrego misjonarze, Wojciech z Pragi (997) oraz Bruno von Querfurt (1009) zostali przez Prusaków zamordowani. Również dwieście lat później zapowiedziana wyprawa krzyżowa przez papieża Innocenta III-go przeciw poganom zamieszkującym obszary pomiędzy górną Wisłą i Zatoką Fińską nie powiodła się. Pruskiego oporu nie pokonał najpierw ogłoszony przez papieża na biskupa Prus polski zakonnik Chrystian z klasztoru w Łęknie , jak i również jego władca, książę Konrad Mazowiecki. Po tych próbach podboju coraz częściej Prusacy, Jaćwini i Litwini napadali na Mazowsze, ograbiali, mordowali i niszczyli całe połacie ziem.
Trwająca od 1215 do 1225 roku wojna graniczna między Mazovią i Prusami zmusiła księcia Konrada Mazowieckiego w roku 1226 o zwrócenie się o pomoc do niemieckiego Zakonu Krzyżackiego. Mistrz Krzyżaków, Hermann von Salza nie był jednak skłonny użyć zakonników tylko do rozstrzygnięcia sporu granicznego i poskromienia Prusaków przed napadami na Polskę i po tej ofercie skontaktował się z papieżem Grzegorzem IX oraz z cesarzem Niemiec Fryderykiem II w celu uzyskania zgody na budowę zakonnego państwa chrześcijańskiego.
Po opanowaniu Pomezanii przez Krzyżaków powstało komturstwo z siedzibą w Starym Dzierzgoniu (Alt Christburg). Zamek w Dzierzgoniu nazywali Prusacy „Sirgune”, co oznaczało: troska. Krzyżacy zdobyli go w 1240 roku i rozbudowali, po krótkim jednak czasie waleczni Prusowie odbili tą twierdzę, która ponownie w roku 1247 trafiła w ręce Zakonu. Walki o podbój i zdobycie Prus przez Zakon trwały 50 lat. Dopiero teraz zaczęto nawoływać niemieckich chłopów i rzemieślników do osadnictwa w nowo zdobytym państwie.

Jarnołtowo (Arnolidisdorf) zostało założone w roku 1308 przez komtura dzierzgońskiego, Sigharda Schwarzenburga. Mieszkający od pokoleń na tych terenach Pomezanie i Prusacy po przejściu na chrześcijaństwo na czele z wiernym dla Zakonu rycerzem pruskim Arnoldem rozpoczęli zagospodarowywać ziemię między Zalewem i Małdytami. Rycerz ten, jak mówi legenda, poślubił Katię, córkę jednego z wodzów pruskich Eherse. Arnold za jego wierną służbę Krzyżakom otrzymał grunty obecnej wsi. W roku 1317 Sighard Schwarzenburg potwierdził lokację wsi. Po śmierci Arnolda powstał potężny majątek klasztorny z siedzibą w Budwitach, a Jarnołtowo stało się częścią tej posiadłości. Po spaleniu się kościoła drewnianego w latach 1329 – 35 zbudowano w Jarnołtowie nowy, murowany z cegły kościół w stylu gotyckim o rzucie prostokąta. Powstały również obiekty klasztorne wokół kościoła po których już nie ma śladu, tylko w ogrodzie szkolnym wykopie się czasami jakąś zmurszałą cegłę. Okres świetności klasztornej trwał 7 lat, do czasu, gdy Hrabia Albrecht w roku 1442 zawiesił posiadłość gruntów klasztornych i przekazał większą ilość włości rodzinie von Diebes z majątkiem Budwity z pięcioma folwarkami, posiadłość Jarnołtowo z trzema folwarkami, Trepy z dwoma i Girgajny z jednym folwarkiem, co w sumie stanowiło areał o powierzchni 17 000 mórg, czyli około 10 000 hektarów. O tym fakcie istnieje oryginalny glejt wydany przez księcia Prus, Albrechta z roku 1422 z umocowanym na nim woskowym stemplem wielkiego herbu państwowego. O tym, że Krzyżacy nie traktowali Pomezanów i Prusaków jako naród wrogi ido wyniszczenia świadczy fakt, że język pruski i o podobnym brzmieniu pomezański przetrwały do XVII wieku, o czym dokumentuje fakt, że nowy katechizm lutherański przetłumaczono pod na początku XVI wieku na polecenie hrabiego Albrechta na język pruski. Sąsiedzkie stosunki Polski z Zakonem nie były najlepsze. Owocowało to licznymi zbrojnymi konfrontacjami, na czym ludność Jarnołtowa i okolic niejednokrotnie ucierpiała. Z okresu przemarszu i ruchu wojsk przed bitwą i po zwycięskiej dla Polaków bitwie pod Grunwaldem ( wtedy nazwa brzmiała: Tannenberg) pozostał pamiątkowy potężny „dąb Jagiełły”. W czasie wojny trzynastoletniej (1454 – 1466) wieś uległa ograbieniu i spaleniu. Przez tereny wokół Zalewa (Saalfeld) utworzonego w 1305 roku i jedno z trzech najważniejszych miast na terenie Prus w tamtych czasach przechodziły wciąż zaciężne wojska krzyżackie oraz polskie. W 1525 roku książę pruski, Albrecht Hohenzollern złożył na rynku krakowskim hołd pruski królowi Zygmuntowi I Staremu. Na podstawie tego powstało z zakonu krzyżackiego świeckie księstwo pruskie podległe koronie polskiej.

W 1710 roku panowała i to nie tylko na pojezierzu iławskim wielka zaraza. Z kroniki Zalewskiej wynika, że w tym mieście podczas panowania zarazy z 750-ciu mieszkańców Zalewa przeżyło tylko 7 osób. Z dokumentów spisu ludności w roku 1726 wynika, że liczba ludności powiększyła się do 199 mieszkańców. Podczas tej zarazy w Jarnołtowie tylko w rodzinie szlacheckich właścicieli zmarło 13 osób. Odnośnie reszty ludności nie ma danych. W historii Prus rozpoczął się nowy rozdział. Zaczęto przerzedzoną przez zarazę krainę na początku XVII wieku ( z 600 tys. ludności do 240 tys.) na nowo zasiedlać. Zostało bardzo mało Pomezanów i Prusaków, których to w tym czasie nazywano już tylko Prusakami. Z wszystkich kierunków świata przybywali tzw. osiedleńcy. Kalveniści i Mennonici z Holandii, Socjanie z Polski południowej, chłopi z Litwy i z Mazowsza, Hugenoci z Francji, Żydzi z Austrii, Niemcy z Nadrenii i Saltzburga, Szwajcarzy , a także Filiponi z Rosji. Zlepek narodów z którego poprzez pokolenia powstała nowa ludność Prus Wschodnich. W roku 1740 wzrosła liczba ludności na tym terenie znów do 600 tys.

Melchior von Diebes został mianowany na początku XVIII wieku przez króla Prus administratorem starostwa w Przezmarku, 8 km na zachód od Zalewa.
Od czasów reformacji aż do 1742 roku Jarnołtowo znajdowało się w rękach rodu szlacheckiego von Diebels. Płyty nagrobkowe znajdują się po dzień dzisiejszy w kościele. Ród ten wygasł z ostatnią córką Esther von Diebels, która wstąpiła w związek małżeński z Karolem-Friedrichem von Hulsen, który był bratankiem sławnego w wojnie siedmioletniej generała von Hülsen. Po ślubie otrzymali oni majątki: Jarnołtowo, Trepy i Girgajny o łącznej powierzchni 10 tys. mórg, a majątek Budwity został sprzedany. W 1747 roku doszło do podziału posiadłości poprzez sprzedaż majątków Trepy i Girgajny dla kuzyna z rodziny von Hülsen. W taki sposób pozostało Jarnołtowo ze swoimi folwarkami w rękach rodziny von Hülsen jako posiadłość rodzinna i patronacka ze swoim areałem użytkowym o powierzchni 5700 mórg. Syn Esther i Karola-Friedricha, Georg-Friedrich von Hülsen ożeniony z hrabianką Caroliną Kanitz-Podangen zawiesił dobrowolnie pańszczyznę i poddaństwo i przez to został podniesiony w roku 1800 do dziedzicznego stanu hrabiowskiego. Na ten fakt wywarł zapewne pobyt światowej sławy filozofa Imanuela Kanta w Jarnołtowie około 1750 roku, którego uczniem był właśnie Georg Friedrich. Pobyt Kanta w Jarnołtowie upamiętniono tablicami w językach polskim i niemieckim, znajdującymi się na budynku szkoły podstawowej. Również on, wychowanek Kanta, wybudował w północnej części miejscowości pałac, jako dworek ziemiański, dzięki kontaktom z Kantem miał możliwość kształcenia się w Królewcu i oprócz właściciela ziemskiego był również królewskim majorem i „dyrektorem krajobrazu”.
Mieli oni też 5 dzieci, w tym trzech synów, którzy mieli tylko same córki przez co nazwisko rodowe von Hülsen wygasło. Ostatni z tych synów, August Friedrich von Hülsen , generał-major i wcześniejszy komendant Gdańska wydał swoją jedyną córkę Elisabeth w roku 1851 za pierwszego leutnanta Fritza von Prinz pochodzącego z domu von Carow, przez co majątek przeszedł przez dziedzictwo córki pod nazwiski von Prinz. Mimo, że nazwisko właścicieli uległo dwa razy zmianie, faktycznie przez ponad cztery wieki przez dziedziczenie po żeńskiej linii zostało faktycznie w rękach tej samej rodziny.

Fritz von Prinz zmarł i został pochowany w Jarnołtowie w parku za pałacem na szczycie łagodnego pagórka. Na szczycie tego pagórka znajdował się duży żelazny krzyż, a pod nim grobowiec. Krzyż zniknął niedługo po wojnie, a w latach sześćdziesiątych XX wieku rodzinny grobowiec został odkryty i zdewastowany . Daty zgonu na razie nie da się ustalić, gdyż nie wiadomo, co stało się z księgami i kroniką kościelną i nie zostali oni pochowani w kościele jak to uczyniono z pierwszymi właścicielami von Diebes.. Do pierwszej wojny światowej Jarnołtowo było w okolicy między Zalewem a Małdytami jednym z większych majątków ziemskich obok innych podobnie dużych włości jak Ankry (dzisiaj Wielki Dwór), Bądki, Kadzice, Sasin, Budwity oraz rycerski majątek Małdyty.

PO PIERWSZEJ WOJNIE ŚWIATOWEJ

Po pierwszej wojnie światowej zostało gospodarstwo Jarnołtowo (Gross Arnsdorf) jak i wiele innych majątków zakupione przez Wschodnio-pruskie Towarzystwo Osiedleniowe w Królewcu, następnie podzielone na małe parcele rolne , które zostały zakupione na własność przez przybywających tu drobnych rolników. Mówiono o tym, że majątek został „zasiedlony“, a na rolników nie mówiono chłop, tylko „siedlak“ – czyli osiedleniec. Przybywali oni przede wszystkim z obszarów, które po wojnie zostały przydzielone Polsce, np.: z Prus Zachodnich, z tzw. „korytarza polskiego“ (Poznań, Grudziądz, Bydgoszcz, Chełmno, Chojnice, Starogard Gdański). Częściowo też z Wołynia i Ukrainy.

Pracownicy majątku, którzy przed rokiem 1920-tym żyli i pracowali w gospodarstwie lub na dworze jako dorożkarz, stróż, służba, fachowcy budowlani, pracownicy polowi i stajenni, kowal, koniuszy nadworny, nie byli w pełnym słowa znaczeniu siedlakami. Już przedtem posiadali oni małe domy z obejściem, lub też byli w posiadaniu mieszkania , w domu który kiedyś był własnością dworu znajdującego się w jego pobliżu. Przy podziale majątku nabywali stajnie, obory, stodoły, magazyn zboża i tego typu należące wcześniej do dworku budynki, które to przebudowywali sobie na domy mieszkalne. Pałac zbudowany w stylu pańszczyźnianego dworku z pięknymi schodami o ażurowej balustradzie, dekorowanej ptakami, z otaczającym go dookoła przepięknym parkiem z wieloma alejami kasztanowymi, bukowymi i lipowymi, z ogrodem, z dużym sadem i kilkoma hektarami ziemi uprawnej został nabyty przez dwie starsze damy szlacheckiego, francuskiego pochodzenia z tytułem szlacheckim „Chales de Beaulieu“. Guwernantkami były również francuskie dziewczyny. Nazwisko to było zarówno dla ludności niemieckiej jak i polskiej nie do wypowiedzenia. Panie de Beaulieu urządziły tam pokaźną bibliotekę, której zbiory znajdowały się jeszcze przez jakiś czas po wojnie w pałacu. Kilka lat później przyszedł niezbyt trafny nakaz załadowania księgozbiorów na wagony do Połowit. Na nowo przez Polaków zbudowanym torze kolejowym potoczył się wagon, czy też dwa i podobno postawiono je na bocznicy w Morągu na dłuższy czas. Lepsze księgi oprawione w skóry uratowały się i trafiły do olsztyńskiego muzeum.

W taki sposób powstała nowa struktura miejscowości, mianowicie z posiadłości ziemskiej i z nadwornych pracowników powstała wieś oparta na posiadaniu na własność małych gospodarstw rolnych i składająca się z prywatnych właścicieli tworzących wspólnie jedną gminę. Takim przykładem nie było tylko Jarnołtowo. Tak samo rozparcelowano przez następne dwadzieścia lat i inne majątki. Majątek Ankry został zasiedlony dopiero w roku 1930.

Wieś Jarnołtowo jest typową wsią rozproszoną. Gospodarstwa powstawały daleko od siebie, na prawo i lewo i przy każdej drodze, które rozchodziły się w formie pajęczyny od centrum wsi w każdym kierunku. Korzyścią tego było, że wokół gospodarstwa znajdowało się własne pole, z innej strony skrajnie położeni gospodarze mieli około 2 kilometry do środka miejscowości, a z tym związana strata czasu na drogę na zakupy, do kościoła, do gospody czy też do zlewni mleka.
Krajobraz miejscowości jest stosunkowo płaski do lekko pagórkowatego. Rola jest miejscami ciężka, ale stosunkowo dobra do uprawy, łąki są poprzeplatane z polami ornymi, gdzie nie gdzie mały lasek, bagno z zaroślami, w kierunku Budwit znajdują się obszary podmokłe na podłożu torfowym.

OPRACOWANIE CZĘŚCI PIERWSZEJ: Leszek Meller – ur. w Jarnołtowie w 1956 r.