Mocą traktatu wersalskiego, ratyfikowanego 10 stycznia 1920 r., kończącego I wojnę światową, Polska po 123 latach niewoli uzyskała niepodległość. Na północy kraju uzyskała dostęp do morza i odzyskała Pomorze Gdańskie z granicą na wschodnim brzegu Wisły oraz ziemię działdowską. Ponadto w rezultacie plebiscytu na Mazurach przyłączono do Rzeczypospolitej Polskiej wsie Lubstynek, Napromek oraz Groszki z powiatu ostródzkiego, a na Powiślu Małe Pólko, Nowe Lignowy, Kramrowo, Bursztych i Janowo. Do Polski ze względów gospodarczych przyłączono również port rzeczny na Wiśle w Korzeniewie, bez samej wsi Korzeniewo (inaczej Kurzybrak) oraz przyczółek mostowy w Opaleniu. Z ówczesnych Prus wyłączono także tereny leżące w delcie ujścia Wisły z Pruszczem, Gdańskiem i Sopotem tworząc autonomiczne miasto-państwo Wolne Miasto Gdańsk (niem. Freie Stadt Danzig).
Część ówczesnych mieszkańców ziem włączonych do Polski i Wolnego Miasta Gdańsk wyemigrowała do Prus Wschodnich gdzie oferowano im znaczną pomoc i lepsze warunki gospodarcze oraz gwarantowano ciągłość dotychczasowego języka ich mowy. Odradzająca się i dodatkowo walcząca wówczas z najazdem bolszewickiej Rosji Polska nie była w stanie udzielać takiej pomocy.
To właśnie z wyżej wskazanych terenów, w większości, wywodzili się mieszkańcy zasiedlający nowo powstające gospodarstwa rolne w Jarnołtowie. Wielu z nich posiadało polskie korzenie, bowiem byli potomkami osadnictwa z północnego Mazowsza lub Kujaw. Zaświadczają o tym polsko brzmiące nazwiska ówczesnych jarnołtowskich osadników jak: Bonkowski, Jachomowski, Jann, Kalinski, Schindowski, Sokolowski czy Zukowski. Chociaż mówili po niemiecku i podlegali Kanclerzowi Rzeszy Niemieckiej, Niemcami nie czuli się, nie czuli się też Polakami, woleli nazywać się Mazurami.
Zaistniałe okoliczności historyczne i gospodarcze wykorzystał zamieszkały w Neuteich, dziś Nowy Staw Jakub Kalinski, który w roku 1920 przybył do ówczesnego Jarnołtowa i założył gospodarstwo rolne. Położony na płn. wsch. od Malborka Nowy Staw został wyłączony z Prus i wszedł w obszar Wolnego Miasta Gdańsk. Jakub przybył do Jarnołtowa z żoną Renatą, synami Ottonem Hermanem, Hansem i Ernstem oraz córką Henriettą. W tym samym czasie w Jarnołtowie osiedlił się także kuzyn jego żony – Robert Gringel wraz z rodziną. Jakub prowadził prawie 12 hektarowe gospodarstwo z siedliskiem przy drodze z Jarnołtowa do Wielkiego Dworu, a Robert nieco mniejsze z zabudowaniami przy drodze do Jarnołtówka. W grudniu 1920 roku w Jarnołtowie urodziła się Christina córka Henrietty, a wnuczka Jakuba. Syn Ernst ożenił się w Elblągu i wyjechał z Jarnołtowa. Gospodarstwo rozwijało się zupełnie dobrze i zapewniało utrzymanie całej rodzinie. Jednak nastał rok 1939, wszyscy synowie Jakuba zostali powołani do służby wojskowej. Niebawem pełnoletnia już wówczas Christina wyszła za mąż, ale i jej mąż także otrzymał wezwanie do służby wojskowej pełnionej na okrętach podwodnych. Wkrótce Christina urodziła syna Ernstwaltera. Wojna okazała się dla rodziny Kalińskich tragiczna w skutkach, trzej synowie Jakuba i mąż Christiny ponieśli najwyższą ofiarę – oddali życie. W 1942 roku zmarł też kuzyn Jakuba Robert Gringel. W lutym 1945 roku do wsi wkroczyły wojska sowieckie. Czerwonoarmiści w poszukiwaniu kosztowności splądrowali dom i całe gospodarstwo. Do grudnia wszyscy mieszkańcy uznani za Niemców zostali deportowani. Jakub Kaliński pozostał w Jarnołtowie. W końcu roku niespodziewanie zmarła jego żona Renata. W 1952 roku Christina wyszła ponownie za mąż za pochodzącego z pobliskich Gumnisk Małych Heinza Gertlowskiego. Ze związku tego w Jarnołtowie urodziła się dwójka ich dzieci: córka Brygida (niem. Brigitte) Renata dwojga imion i syn Alfred – prawnukowie Jakuba. Warunki ekonomiczne na polskiej wsi w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku nie napawały optymizmem dlatego zachęcany przez bliskich Jakub zdecydował się sprzedać gospodarstwo i 17 czerwca 1958 roku wyjechał wraz z rodziną na stałe do Dolnej Saksonii na terenie Niemiec.
Z osób które wówczas wraz Jakubem opuściły Jarnołtowo dziś żyje jedynie Brygida Renata, wyszła za mąż, wychowała dwóch synów i doczekała się wnucząt. Jako jedyna z opisywanych wyżej odwiedziła rodzinne Jarnołtowo. Po 57 latach od wyjazdu przyjechała na moje zaproszenie. Brygida i jej mama Christina urodziły się w tym samym miejscu. Różni je fakt, iż Christine urodziła się w Gross Arnsdorf skąd po 38 latach, gdy nosiło ono nazwę Jarnołtowo, wyjechała do Niemiec i nigdy tu nie powróciła. Znała i posługiwała się zarówno językiem niemieckim jak i polskim. Natomiast jej córka Brygida urodziła się już w Jarnołtowie, skąd po 5 latach wyjechała na stałe ale ona po 57 latach, wiedziona wspomnieniami dzieciństwa, przyjechała tu. Języka polskiego nie uczyła się.
6 czerwca 2015 roku na dworzec centralny w Warszawie wjechał pociąg z Berlina, wysiadła z niego Brygida Renata oraz jej mąż Jörg. Wśród tłumu wysiadających pasażerów rozpoznaliśmy się bez problemu. Zgodnie z opracowanym wcześniej planem, po noclegu w Warszawie udaliśmy się nazajutrz samochodem do Jarnołtowa. Widok dawnego rodzinnego domu, zapamiętanych białych brzóz, stodoły i podwórka zatrzymał na chwile oddech Brygidy i spowodował przypływ drobin łez wzruszenia i zalśnienia oczu. Mimo prób opanowania, wzruszenie i radość były widoczne na jej twarzy. Jej myśli pobiegły też do dawnych chwil, gdy tu na tym podwórku, będąc małą dziewczynką bawiła się z nieżyjącymi już dziś braćmi, młodszym Alfredem i starszym Ernstwalterem. Po obiedzie zwiedziliśmy dom wraz z jego najbliższym otoczeniem. Zapamiętany z dzieciństwa dom wydał się jej jakiś mniejszy, ale mimo pokrycia jego biało ceglanych ścian tynkiem nadal był taki sam jak przed laty. Układ zabudowy i podwórka nie uległ zmianie, nawet psia buda została w tym samym miejscu. Przywołała ona w pamięci rudoburego psa o imieniu Mopi, którego pożegnała w tym miejscu 57 lat temu. Później zwiedziliśmy całą wieś z szczególnym uwzględnieniem jarnołtowskiego kościoła i cmentarza. Brygida przeglądając wystawę historycznych fotografii w kruchcie kościoła, wśród uczniów jarnołtowskiej szkoły z 1931 roku, rozpoznała na fotografii swoją mamę. Nie uszły naszej uwadze drewniany pomnik Emanuela Kanta i tablice pamiątkowe dokumentujące pobyt tego filozofa w Jarnołtowie. Na cmentarzu szczęśliwie zachowały się nagrobki członków rodziny Brygidy – Otto Kalińskiego oraz Roberta i Helmuta Gringelów. W godzinach popołudniowych zwiedziliśmy pochylnię na Kanale Elbląskim w Buczyńcu. Po kolacji Brygida długo opowiadała przekazując uzyskane od swojej mamy informacje o losach rodziny oraz o Jarnołtowie, a w tym między innymi:
– według przekazów rodzinnych, ród Kalińskich wywodzi się z dawnej szlachty, a ich przodek pisał się „von Kalinski”. Niestety miał on przegrać w karty cały posiadany majątek i w konsekwencji czego utracił tytuł szlachecki. Przeglądając spis rodzin szlacheckich w dawnych Prusach nie można znaleźć rodu Kalinskich. Natomiast w wydanym w 1900 roku w Hamburgu, autorstwa Emiliana Żernickiego-Szeligi, „Der Polnische Adel” (Szlachta polska) występują trzy rody Kalińskich, pieczętujące się odpowiednio herbami: Jelita, Nałęcz i Topor. Konfrontując przekazy rodziny i materiały źródłowe, w efekcie, nie można wykluczyć, iż Jakub Kaliński z Jarnołtowa wywodzi się z ubogiej szlachty herbu Jelita. Szlachty zamieszkałej na początku XVII wieku na polskich Kujawach, a która przeniosła się do sąsiadujących Prus. Herb Jelita można opisać następująco – w tarczy, w polu czerwonym dwie kopie w krzyż skośny, złote, na nich takaż trzecia na opak w słup. W klejnocie pół kozła wspiętego srebrnego z czarnymi rogami. Labry czerwono złote;
– podczas ostatniej wojny w Zalewie istniał obóz dla żołnierzy jeńców francuskich. Jeńcy ci byli delegowani do pracy w gospodarstwach rolnych w okolicach Zalewa, także do rolników w Jarnołtowie. To właśnie oni pracowali przy zmianie poszycia dachu stodoły z trzciny na ocynkowaną blachę u Kalińskiego. Jeden z nich po wykonaniu tych prac pozostał na dłużej aby pomagać w gospodarstwie. Młody przystojny francuz zaczął flirtować z Christiną. W tym samym czasie, w Zalewie, na terenie szkoły, odbył się pokazowy sąd nad trzema dziewczynami z Bądek, które romansowały z francuskimi jeńcami tam pracującymi. Hitlerowski sędzia skazał owe dziewczyny na karę więzienia, a Francuzów na karę śmierci. Wyrok wykonano przez powieszenie w Bądkach. Po tym wydarzeniu Jakub Kaliński odprawił z gospodarstwa jeńca francuskiego. Zatrudnił młodego chłopaka z pobliskich Gumnisk Małych Hainza Gertlowskiego, którego w 1952 roku poślubiła Christina (Gumniska Małe w pierwszym powojennym dziesięcioleciu nazywały się Mały Las, a przed wojną Klein Rüppertswalde);
– po bankructwie barona von Spiegel-Borgenbrecha majątek ziemski Jarnołtowo w 1919 roku zakupiło Wschodnio-Pruskie Towarzystwo Ziemskie i dokonało jego parcelacji na mniejsze gospodarstwa rolne. Natomiast kompleks parkowo dworski zakupiły przybyłe z Francji panie de Beaulier (jedna z nich miała na imię Charlotte – polski odpowiednik to Karolina). Panie te w pałacu mieszkały do 1939 roku, a później zamieszkały w jarnołtowskim domu opieki, gdzie w zamian za przekazanie majątku na rzecz państwa otrzymały dożywotnio pokój i opiekę. Z uwagi na wiek i brak środków finansowych nie były w stanie, zwłaszcza zimą, utrzymać i ogrzać dużej budowli. To dlatego jarnołtowski pałac jako własność państwa mógł i stał się miejscem przechowywania części księgozbiorów wywiezionych z Królewca. Christina jako dorastająca dziewczyna nauczyła się krawiectwa, później prowadziła usługi w tym zakresie. Szyła suknie i ubrania także dla pań de Beaulier. Z taką różnicą, że klienci przychodzili do niej, natomiast w stosunku do pań de Beaulier to ona chodziła do nich, najpierw do pałacu, a później do domu opieki. Z relacji wynika, że obie z wymienianych pań jeszcze przed zakończeniem wojny zmarły i zostały pochowane w Jarnołtowie;
– tuż przed wkroczeniem Rosjan do Jarnołtowa Jakub Kaliński na poddaszu swojego domu przygotował schowek na najcenniejsze rzeczy. Pomiędzy murowaną wędzarnią, kominem dymowym i ścianą pokoju pozostawała niewielka przestrzeń. Po wymurowaniu małej ścianki powstał schowek, z zamaskowanym wejściem do niego przez wędzarnię. Schowek ten być może ocalił życie Christinie. Żołnierze rosyjscy wielokrotnie nawiedzali dom Kalińskiego szukając młodych kobiet, Christina całymi dniami przebywała w schowku, tym sposobem uniknęła spotkania i relacji z czerwonoarmistami. Zupełnie inny los spotkał zamieszkałą w Jarnołtowie kuzynkę Kalińskich Helgę Gringel. Za mało przychylny stosunek do Rosjan została aresztowana i wywieziona w głąb Rosji. Podzieliła los jarnołtowskiego pastora Botha, burmistrza Janna, właściciela małojarnołtowskiego folwarku Wilhelma Matza – którzy z Rosji już nigdy nie powrócili.
Następnego dnia zwiedziliśmy Zalewo z nowo wybudowaną mariną nad jeziorem Ewingi oraz Małdyty, gdzie Brygida w miejscowym USC pozyskała swój oryginalny odpis aktu urodzenia. Później kilka chwil poświęciliśmy na zwiedzenie Morąga z wglądem do muzeum Johanna Herdera, wykonaną wspólną fotografią przed ratuszem z historycznymi armatami i przerwą na kawę w hotelu Irena. Popołudnie zajęło nam zwiedzanie olsztyńskiej starówki, z zamkiem, pomnikiem Kopernika i olsztyńską katedrą. Kolejne dni to pobyt na zamku w Malborku, w Sopocie i zwiedzanie gdańskiej starówki. Wracając z trójmiasta odwiedziliśmy Elbląg z odrestaurowaną starówką, z katedrą św. Mikołaja. W Elblągu przy dawnej Witten Strasse, dziś ulicy Kościuszki swój dom, istniejący do dziś, miała ciotka Brygidy – Rosemaria.
W kolejnym dniu wracając do Warszawy odwiedziliśmy muzeum etnograficzne w Olsztynku. Tam zgromadzono wiele obiektów i przedmiotów dokumentujących i obrazujących historię życia na dawnej warmińsko-mazurskiej wsi. Podobny stan był też w dawnym Jarnołtowie, dlatego też Brygida i Jörg z zainteresowaniem, dopytując o szczegóły zapoznali się z wystawioną tam ekspozycją. Tu zobaczyli namiastkę warunków bytowych i pracy w jakich żyli ich pradziadowie w dawnych Prusach.
Ostatnie dni pobytu poświęciliśmy na zapoznanie się z Warszawą, z jej nowym i ciągle rozbudowywanym centrum, starówką z kolumną króla Zygmunta III Wazy, zamkiem królewskim i Starym Rynkiem. Kilka chwil wytchnienia od gorącego słońca dał pobyt w ogrodzie saskim i parku łazienkowskim z pałacem na wodzie i pomnikiem Chopina. Z tarasu widokowego na trzydziestym piętrze Pałacu Kultury i Nauki podziwialiśmy panoramę Warszawy. Nie opuściliśmy też Pomnika Bohaterów Getta w Warszawie, gdzie 7 grudnia 1970 roku, w trakcie swojej oficjalnej wizyty w Polsce, kanclerz Niemiec Willy Brandt po złożeniu wieńca niespodziewanie ukląkł na schodach pomnika, co zinterpretowano jako żal za zbrodnie popełnione przez naród niemiecki. Był to jeden z pierwszych znaczących i symbolicznych elementów na drodze pojednania Niemiec i Polski.
14 czerwca Brygida i Jörg wsiedli do pociągu jadącego do Berlina, byli bogatsi o doznania z wizyty w Jarnołtowie. W Jarnołtowie, które znali z ulotnych wspomnień dzieciństwa i opowiadań rodziny oraz znajomych, miejsca, które było tak odległe, a zarazem bliskie ich sercu i wiele znaczące. Odjeżdżając byli pewni, iż ich przyjazd nie był straconym czasem. Zobaczyli Polskę, przyjazną, zagospodarowaną i nowoczesną, inną niż ta, która rysowała się na podstawie opowiadań i wiedzy ludzi przebywających tu w drugiej połowie ubiegłego wieku.
Warszawa, sierpień 2015 r.
Zbigniew Jerzy Woś
zbigwos@gmail.com